piątek, 29 czerwca 2012

Rozdzial 18


- wow, nie spodziewałem się. Ale nie wiem czy to najlepszy pomysł – Spojrzał na mnie spod loczków
-Tak wiem.. też się nie spodziewałam. I… tak wiem, to nie najlepszy pomysł. Ale nie umiem się odkochać. Będąc z Jake’m ciągle myślałam o Tobie. Jeżeli to wszystko Twoja sprawka to przestań, bo wracając ze sklepu zamyśliłam się i prawie karetka mnie potrąciła!
- No widzisz, taki już urok loczków – uśmiechnął się  - a co z Zayn’em?
- Ugh. Nie mam pojęcia, nie chcę żeby czuł się dziwnie będąc w naszym towarzystwie i w ogóle.
- To jest nieuniknione, jak byś się czuła kiedy ktoś w kim się kochasz obściskiwał się z Twoją przyjaciółką  ? – spuściłam wzrok na podłogę – No właśnie, on się tak czuje.
- Jejku, rzeczywiście niemiło . W takim razie będziemy musieli ograniczyć całowanie, przytulanie, obściskiwanie się – wyliczałam na palcach
- Ej, nie fair !
- Nie dość że wybrałam Ciebie zamiast gorącego, ciemnoskórego, seksownego bad boy’a to jeszcze mi tutaj gadasz że nie fair ?!
- Sugerujesz że on by się bardziej nadał na rolę Twojego chłopaka niż ja ?!  - zbulwersował się
- Tak! Tak właśnie sądzę ! – krzyknęłam, ale próbowałam powstrzymać śmiech widząc jego minę.
- Więc dlaczego teraz tutaj siedzisz ze mną a nie z nim i dlaczego pocałowałaś białego, lokowatego, pryszczatego Harrego a nie gorącego i seksownego Zayn’a ? – spojrzał na mnie słodko.
- Bo Ciebie bardziej kocham niż jego – złapałam go za rękę i usiadłam okrakiem na jego nogach, po czym złożyłam pocałunek na ustach loczka.
- Ej Harry, może chodź… - stał wryty w progu drzwi, z taką… ‘zamarłą’ miną.
- Zayn ? – Harry się ode mnie odlepił, a ja nie miałam odwagi się odwrócić i spojrzeć mu w oczy – co Ty tu robisz?
- Mieszkam. Tak samo jak Ty. I z łaski swojej następnym razem gdy będziecie planować coś więcej niż rozmowa, wywieście tabliczkę „ Nie wchodź, właśnie namiętnie się całuję z dziewczyną w której się kochasz”. Okej ?
- Zayn to nie tak jak myślisz. – Harry złapał go za rękę, a ten się odwrócił z miną troszkę jak „ wtf”.
- To jak jest ? Czy to nie prawda że zaraz po tym jak śledziliśmy ją z tym dupkiem, ona do Ciebie przyszła, powiedziała że już z nim nie jest więc się pocałowaliście i jesteście razem ?
- No dobra, jednak jest tak jak myślisz
- No widzisz –  mulat się odwrócił się i zbiegł na dół.
- Zayn! Stój ! Wszystko Ci wyjaśnię !
- Tu nie ma nic do wyjaśniania – po czym wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
- To wszystko moja wina – powiedziałam kiedy Harry wszedł do pokoju z opuszczoną głową.
- Nie… Nie zganiaj tego na siebie. Nic nie zrobiłaś.
- A jeśli coś mu się stanie ? Wiesz jakie będę miała wyrzuty sumienia. Jestem straszna ! Muszę znaleźć nowe mieszkanie bo jednak nie mogę z wami zostać – schowałam twarz między kolana
- Pogadamy o tym jutro, chodź spać bo już późno…

Zielonooki wziął mnie na ręce, położył na łóżku i przykrył. Nawet nie wiem kiedy usnęłam.  Obudziłam się rano około godziny 10. No raczej nie ja się obudziłam, tylko wystraszył mnie wrzask Niall’a.
- Co się stało że tak się drzesz ?
- Malik nie żyje.
- CO ?! – spadłam z łóżka.
- Tak. Naprawdę. Wiem że możesz uważać że robię sobie jaja, ale jak zejdziesz na dół dowiesz się o co chodzi – Blondasek rzucił mi się w ramiona i bardzo mocno przytulił. Jakoś nie śpieszyło mu się żeby mnie puścić więc sama się lekko odsunęłam, ale nadal go obejmując. Jego oczy były czerwone, spuchnięte i załzawione... Czyli że nie żartuje. On naprawdę nie żyje. Wiedziałam że to zły pomysł.
Na dole zastałam chłopców … ubranych na czarno i zapłakanych. Liam i Louis leżeli na kolanach Harrego, a obok była górka zużytych chusteczek.
- Czyli… to naprawdę?
- Nie, wiesz na żarty – odparł chamsko Louis
- Ej spokojnie, ona tylko pyta – bronił mnie Harry
- Okej, a on ma prawo być zły… A jak to się stało ? Kiedy ?
- Wczoraj po tym jak Zayn wyszedł, rzucił się z wieżowca. Ktoś wezwał policję dzisiaj rano i … od razu nas powiadomili. Najgorzej czuje się Liam bo to on odebrał telefon z komisariatu. Teraz jest jakby nieobecny, no sama spójrz – Liam leżał na kanapie, patrząc w jeden, martwy punkt. Nie mrugał, a z jego oczu ciekły łzy...
- Jezu. To wszystko moja wina. Ja nie powinnam… - osunęłam się po ścianie na kolana i zaczęłam krzyczeć ze złości
- Ale jak to Twoja wina ? Czego nie powinnaś ?! – podniósł głowę Louis
- J-Ja… nie powinnam była wczoraj całować Harrego ! Co ja sobie wtedy myślałam !
- NO WŁAŚNIE CO TY SOBIE WTEDY MYŚLAŁAŚ ?! – wykrzyczał – TO WSZYSTKO TWOJA WINA !
- WIEM ! – krzyknęłam jeszcze głośniej niż on
- I.. jak się z tym czujesz ? – zapytał z całkowitym spokojem  Liam
- Strasznie. Okropnie. To chyba gorsze niż odejście mamy. Zaraz wracam.
Weszłam do łazienki, otworzyłam apteczkę i wyjęłam kilkadziesiąt opakowań leków. Właśnie na mojej ręce znajdowały się 32 tabletki. Włożyłam połowę do buzi i zalana łzami połknęłam je. Potem drugą połowę. I nagle poczułam że odpływam, nogi ugięły mi się w kolanach, poczułam uderzenie w głowę ale wcale mnie nie bolało. Obraz zaczął mi się rozmazywać. Jako ostatni usłyszałam przejęty głos Harrego… „ Wezwijcie karetkę ! ona umiera !” Poczułam dotyk jego ręki na moich policzkach. Pomimo tego że chciałam spojrzeń na niego, nie mogłam. Wzrok zawisł na suficie. Ścisnęłam jego rękę i usnęłam…
Widziałam jak karetka odjeżdża z moim bezwładnym ciałem do szpitala, jak podłączają mnie do mnóstwa kabli, jak próbują reanimować, wyjąć tabletki z żołądka… A ja tylko śmiałam się sama do siebie „Przykro mi, już za późno”


________________________________________________________
Jejku, przepraszam za takie zakończenie !

 Nie mam już kompletnie pomysłu na dalsze pisanie tego.
 Obiecuję że wymyślę coś nowego na za tydzień, przyjdę z nowym blogiem i z nowym pomysłem.
Oczywiście proszę nadal sprawdzać nowości bo w ciągu kilku dni postaram dodać się Epilog i link do nowego opowiadania.
Dziękuję wszystkim za to ze chciało wam się czytać. Kocham Was XOXO


PS takie tam z dedykacją dla Wiktorii, która upominała się o rozdziały ♥

niedziela, 17 czerwca 2012

Rozdział 17


Równo po 10 minutach podjechał pod mój podjazd. Po drodze wszystko mu opowiedziałam i powiedział że mogę z nimi mieszkać dopóki nie będę miała ochoty tam wprowadzić swojego chłopaka/męża wraz z dzieckiem. Kiedy powiedziałam że to chwilowe bo znajdę sobie niedługo dom i ich zostawię w spokoju, uznał żebym się nie śpieszyła bo jestem u nich mile widziana. Pytał mnie jeszcze czy nie wiem gdzie może być Harry i Zayn bo nie ma ich jeszcze w domu i wszyscy się o nich martwią. Pewnie kiedy Liam po mnie pojechał, dwie zguby wróciły do domu. Teraz siedzą z innymi na kanapie i udają obrażonych. Ani Niall, ani Louis nie mogą nic od nich wymusić.
- Ej, chłopaki. Co jest ? – siadłam obok blondaska, równocześnie zdejmując sweterek
- Nic – powiedzieli zgodnie.
- Sratatata, przecież widzę. Co się stało ?
- Nic, ale jutro pozdrów swojego chłopaka – Harry znacząco na mnie spojrzał
- Aaa, okeej… Czyli o to chodzi ? Skąd wiecie że … - urwałam i po chwili dodałam – CO ?! Czy wy mnie śledziliście ?! – wstałam z fotela
- Tak, ale to i tak nic w porównaniu do tego co Ty zrobiłaś – dorzucił Zayn patrząc na ścianę
- Aha, czyli już nie mogę być nawet z chłopakiem w którym jestem zakochana ? Dzięki za zrozumienie..  – tupałam nerwowo nogą
- Ty jesteś taka głupia czy tylko udajesz ? – znowu Harry dziwnie na mnie spojrzał
- No wychodzi na to że jestem głupia, bo nie mam pojęcia o czym mówisz.
- Mówię o tym że…nie ważne, to i tak bez sensu - powiedział i wyszedł, a ja nadal nie wiem o co chodzi.
- Może mnie ktoś oświeci ? – spojrzałam na resztę
- On Cię kocha, nie widzisz tego ? – zamurowało mnie, zawiesiłam się. Nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje – A żeby było zabawniej, to powiem Ci że ja też Cię kocham. Pasuje, czujesz się usatysfakcjonowana ?  - przybliżył się do mnie, spojrzał w oczy i również wyszedł. A ja nadal jak jakaś idiotka gapiłam się na w to miejsce, na którym przed chwilą obaj chłopcy siedzieli. Fajnie, i co ja mam teraz zrobić ? Jak tata się dowie to przecież zrezygnuje z umowy.
- Ej, Suzan, żyjesz ? – Louis machał mi ręką przed oczami, a ja się ocknęłam.
- Ach taa, żyję, żyję…. Coś mówiłeś ? – oparłam głowę na ręce
- Taak, pytałem czy masz ochotę na kanapki, czy wszystko w porządku, gdzie chcesz spać i tak przy okazji dzwonił jakiś nieznany numer.  O patrz, znowu dzwoni – Lou podał mi telefon, a ja po chwili namysłu nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
*ROZMOWA*
- tak ? – powiedziałam cicho.
- Zobaczysz szmato ! dorwę Cię! Jak możesz tak bezczelnie obściskiwać się moim chłopakiem ?! Naciesz się tymi swoimi pięcioma chłopaczkami, a mojego zostaw w spokoju. ROZUMIESZ ?!
- z kim rozmawiam ?
- Z Cheals debilko ! A z kim innym mogłabyś rozmawiać ?!
- Spokojnie może, co ? Na pewno mnie z kimś pomyliłaś bo chłopak z którym byłam w parku mówił że nie ma dziewczyny. 
- Jak to nie ma dziewczyny, jak jest ze mną ?! widzisz
jak kłamiesz ?! w szkole nie masz już życia !! – chciałam coś dodać ale już się rozłączyła.
*KONIEC ROZMOWY*
 - kto się tak darł do telefonu ? – spytał lekko zszokowany Niall
- emm… Cheals. Mówi że Jake to jej chłopak – rzuciłam się na kanapę i schowałam twarz w dłonie.
- Na pewno kłamie, bo Ci zazdrości – Blondyn usiadł obok mnie i się oparł o mój bok
- Możliwe, ale nie jestem pewna. Może dać sobie z nim spokój i dać szanse któremuś z chłopców ? – spojrzałam na niego.
- Myślę że to dobry pomysł, ale który będzie tym szczęściarzem ?
*10  minut później*
- Puk, puk ? – lekko uchyliłam drzwi od pokoju lokatego.
- Dajcie mi spokój – odwrócił się plecami do mnie
- No okej, przyjdę później – już chciałam wychodzić, ale zatrzymał mnie.
- Suzan ? ech, przepraszam. Chodź – ruszyłam bezradnie ramionami i usiadłam obok niego.
- Wiesz co… Chciałam Cię przeprosić. Nie wiedziałam że to tak zabrzmi.
- Noł problem… nie przejmuj się.
- Jake nie jest moim chłopakiem.
- Ale jak to ? – w jego oczach pojawił się taki ‘ błysk nadziei ‘
- Normalnie, okazało się że nic nas jednak nie łączy. To było takie dwu dniowe zauroczenie, które nic nie znaczyło.
- iii…. Dlaczego mi to mówisz ?
- Bo ja Ciebie też kocham – nie pozwoliłam mu nic powiedzieć, zamknęłam mu usta pocałunkiem…

__________________________________________________

Jak myślicie, jak Harry zareaguje na słowa Suzan ?
A może powinna wybrać Zayn’a  ?
Piszcie w komentarzach ^^

min. 2  komentarze = nowy rozdział.

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Rozdział 16

- Noo… czekam na jakieś wyjaśnienia ?
- Nie mówiłam Ci bo… myślałam że to nie jest takie ważne – wymusiłam uśmiech w stronę Jake’a
- No nie, skądże. To wszystko nie byłoby takie ważne, gdyby nie to że od czasu kiedy się poznaliśmy gadam Harremu, jaka jesteś wspaniała i cudowna. A on – skierował wzrok na loczka – udawał że nie wie o kogo chodzi. Więc może wy idźcie na ten film a ja sobie pójdę do domu i to wszystko przemyślę – zrobił dwa kroki, ale poczułam się winna i złapałam go za rękę
- Nie kochany, Ty nigdzie nie idziesz. Na film przyszłam z Tobą, nie z nimi. Wyjaśnimy to sobie po filmie w jakiejś knajpce albo parku – spojrzałam na zegarek – ups, za 7 minut się film zaczyna, chodźmy !
W czasie seansu Jake chyba sobie to wszystko przemyślał, bo po 2 godzinach uznał że nie ma już po co się denerwować. Powiedział że w sumie nic się nie stało, ale miło by było gdyby coś takiego się nie powtórzyło.  Także po wyjściu z kina każdy rozszedł się w inne strony. Ja z prawie nieznajomym do parku, Liam do Danielle, Louis do jakiegoś kolegi z NY który do niego przyjechał, Niall do Nandos, tylko nie wiem co się dzieje z Zaynem i Harrym.
- No to może najwyższy czas się poznać? – powiedziałam kiedy usiedliśmy na ławce
- Oczywiście. Ulubiony kolor ? Mój fioletowy – zaczął Jake
- Mój też 
- Ulubiona pora roku? Moja zima.
- Lato
- Data urodzin ? 23 kwietnia.
- 22 kwietnia – uśmiechnęłam się
- Idealny chłopak? – spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- Hmm – przeniosłam wzrok na niebo – Wygląd nie jest najważniejszy ale…  musi być wyższy ! I słodki i miły i kochany i śmieszny i szalony… ale kiedy trzeba poważny. A twój ? – Zrobił dziwną minę – yy, to znaczy Twoja idealna dziewczyna?
- Właśnie na nią patrzę – uśmiechnął się i zaczął zbliżać się do mojej twarzy. Nasze usta dzieliły już milimetry, już praaawiee…. I coś się ruszyło w krzakach a ja troszkę się odsunęłam, bo poczułam się śledzona. To na pewno nie był wiatr. – kontynuując – zaśmiałam się i przylepiłam do ust Jake. Był taki delikatny. Całowaliśmy się dobre 3 lub 4 minuty, a skończyło się na tym że siedziała mu na kolanach. Po około 40 minutach zadawania sobie pytań, uznałam że już muszę wracać do domu. Jake zaproponował że mnie odprowadzi, a ja się zgodziłam. Po drodze mijaliśmy te same drogi, alejki, uliczki, budynki co zawsze, tylko teraz… kiedy on idzie ze mną trzymając za rękę wszystko było bardziej kolorowe i weselsze. Szliśmy w ciszy, ale byłam stu procentowo szczęśliwa. Doszliśmy do domu, a kiedy ja chciałam już wchodzić brązowooki przyciągnął mnie do siebie i znowu pocałował. Potem jeszcze go przytuliłam i poszłam na górę. Siedząc na łóżku śmiałam się sama do siebie, nic nie może zniszczyć tego momentu. A jednak… myliłam się. Parę chwil po tym do mojego pokoju wkroczył tata z tą … grrrr już nie wiem jak mogę ją opisać. I zaczął temat o Caroline :
- Dziecko, dlaczego Ty zawsze musisz mieć jakiś problem przeciw mojemu szczęściu ?!
- Sądzisz że jestem problemem ? Okej, to w takim razie mnie masz już z głowy. Przeprowadzam się do chłopaków – wyskoczyłam z łóżka, wyjęłam walizkę i zaczęłam pakowanie.
- Nie możesz.
- No popatrz, a jednak mogę.
- Dlaczego Ty jej nie dasz nawet szansy ?!
- Bo jest jędzą i tyle mam do powiedzenia.
- Misiaczku, widzisz jak ona mnie obraża? Zrób coś – powiedziała przytulając się do taty.
- Boże dziękuję Ci że nie będę musiała patrzeć na jej mordę każdego ranka i wieczora ! – po skończonym pakowaniu. A raczej wrzuceniu wszystkich ubrań i kosmetyków i butów i książek i laptopa na chama dodałam – o właśnie, jeżeli macie zamiar się pobrać to nie liczcie na mnie, bo na pewno się nie pojawię.  Także do widzenia kiedy indziej mój drogi ojcze –  zepchnęłam walizkę po schodach i pobiegłam za nią. Wyszłam z domu i nie wiedziałam co zrobić więc zadzwoniłam do Liama:
- Hej Liam – powiedziałam  lekko zmartwionym głosem.
- Coś się stało ?
- Opowiem Ci wszystko ale… mógłbyś po mnie przyjechać ?
- Oczywiście, już biorę kluczyki. Gdzie jesteś ?
- Jeszcze przed domem, ale za pół godziny mogę być już wszędzie.
- Zostań tam, będę za 10 minut.

_____________________________________________________________________


Dobra miśki, zaczynam szantażyk.
Kolejny rozdział będzie, jak pojawią się 2 komentarze (:

czwartek, 7 czerwca 2012

Rozdział 15


*Zieeew * spojrzałam na zegarek. Była 9:30. Jak zwykle nie wiedziałam od czego zacząć, więc zeszłam na dół, wyjęłam słoik truskawkowego dżemu i zrobiłam sobie grzanki. Mmm, cóż za pyszne śniadanko. Pijąc kakao weszła Caroline ubrana w jakiś dziwkarski szlafrok. Szlag by ją, dlaczego akurat teraz, kiedy ja tu jestem ?!
- Dzień dobry słoneczko – uśmiechnęła się do mnie – masz ochotę na naleśniki
- Już jadłam… I nie nazywaj mnie tak bo Cię jeszcze bardziej znienawidzę – kiedy już wychodziłam z kuchni, cofnęłam się na chwilę żeby dodać – a nie sorry, bardziej się już nie da – odwzajemniłam jej uśmiech i zadowolona ruszyłam do pokoju. Założyłam czarne rurki, fioletowe trampki i … bluzę Harrego, Jack’a Wills’a. Włosy spięłam w niedbały koczek, zrobiłam kreski i usiadłam na łóżku. Wzięłam do ręki gazetkę JOY, ale nie zdążyłam przeczytać nawet pierwszej strony, gdyż ponieważ wszedł do pokoju.
- Widzisz, kolejny powód dla którego nie powinnaś tu być. Nawet czytać nie umiesz, na drzwiach pisze żeby pukać – powiedziałam sucho
- A mnie gówno obchodzą te Twoje zakazy i nakazy. Przyszłam tu żeby powiedzieć Ci że nie jestem tu dla Ciebie, tylko dla Twojego taty. I wcale nie musisz…
- Skończyłaś ? – spojrzałam przez okno
- W zasadzie to nie – podeszła tuż przede mnie i zaczęła swoje wymowy – wiem że mnie nie lubisz, ale nie uchronisz się przed tym że niedługo będziemy rodziną.
- Dobra zamknij już tą mordę bo Ci się tynk sypie, poza tym NIGDY prze nigdy nie nazwę Cię moją matką, macochą lub rodziną.
- Takim tonem to do koleżanek możesz mówić, ja jestem osobą dorosłą i należy mi się szacunek – powiedziała stanowczo, ale ja i tak się zaśmiałam.
- W takim razie… droga pani Caroline, jeżeli jest pani w stanie udźwignąć swoje wielkie dupsko, to proszę o szanowne wyniesienie go z mojego pokoju gdyż jestem w chwili obecnej zajęta . Pasuje ? Jeżeli tak to wyjdź, jeżeli nie to… tym bardziej.
- Co ja będę się dziecka prosiła ? Z takimi nigdy się nie dogada. – powiedziała przechodząc próg, w którym ja stanęłam i machnęłam ręką mówiąc spokojnie
- Szerokiej drogi, tylko nie połam tipsów – i zatrzasnęłam drzwi, siadając po raz kolejny na łóżku przeczytałam sms’a od Jake :
„ Godzina 14:15 pod kinem, przy parku. Nic nie bierz, ja stawiam xo”
„ Będę na pewno, do zobaczenia XX”

Mam jeszcze dwie godziny i zastanawiam się co robić. Weszłam na skajpaja, dostępny był tylko Niall  i Harry. Kiedy chciałam już się wylogować zadzwonił Niall, a ja po prostu nie umiałam mu odmówić.
- Hai Suz ! – w małym ekraniku zobaczyłam szczerzącego się blondaska, który do mnie macha i je zapiekankę.
- Witam Ciebie – odmachałam mu
- Jak się trzymiesz? Wszystko w porządku? Jak tam Caroline ?
- U mnie wszystko dobrze, na  14 jestem umówiona, a Caroline czy jak jej tam jest najgorszym wyborem dla mojego ojca. Oni się nie pobiorą. Ja na to nie pozwolę…
- Ooo, gdzie jesteś umówiona? Myślałem że pójdziemy razem do kina na 14:30. Już nawet kupiliśmy bilety !
- Ymm… No w sumie to ja też  jestem umówiona do kina… ale może plany się zmienią… Wiesz co skarbie, muszę kończyć. Może do zobaczenia o 14 – puściłam buziaka I się wyłączyłam.
Jak to możliwe ?! Dlaczego w tym samym czasie idziemy razem ? Myślałam że będę mogła trochę się rozluźnić, a jednak.. okazało się że będę na obserwacji.

*GODZINA CZTERNASTA PIĘĆ *
Usiadłam sobie na ławce i wyjęłam telefon żeby sprawdzić czy nie przyszedł żaden sms. W tym samym czasie, Jake usiadł obok mnie.
- Cześć śliczna – patrzył na mnie tymi swoimi cudnymi, brązowymi oczkami – to znaczy… no cześć.
- No hej, hej. Aww ! rumienisz się ! to takie słodkie ! – fail, bo te słowa skrępowały go jeszcze bardziej.
- No to może… chodźmy już ? Musimy odebrać bilety – poczekał aż wstałam, otworzył i przepuścił w drzwiach, no po prostu chłopak na medal. Oczywiście zawsze coś musi zepsuć te najfajniejsze momenty. Podchodząc do kasy Jake zauważył piątkę chłopaków i ruszył w ich stronę !
- Chodź, muszę Ci przedstawić Harrego Stylesa ! Jest świetny, na pewno go polubisz – wziął mnie za rękę i lekko pociągnął.
- Nie trzeba, ja go znam i się przyjaźnimy. To samo z resztą – powiedziałam i zaparłam się w miejscu.
- Ale… jak to ? dlaczego mi nie powiedziałaś że się znacie ? – wyglądał na jakiegoś zawiedzonego ? tak, myślę że to dobre słowo.

___________________________________________

Szalona KaRa skomentowała chyba wszystkie posty :O :O

niedziela, 3 czerwca 2012

Rozdział 14

- jejku  -  wymamrotałam
- coś Ci się stało ? – przekręcił głowę, ale nadal na mnie patrzył
- nie, nic .. tzn… Wiesz co ? tak, stało się. I to bardzo dużo – otrząsnęłam się
- A może masz ochotę mi o tym powiedzieć ?
- Człowieku, znam Cię niecałe 5 minut i już mam Ci się zwierzać ?! Stfu, ja nawet Cię nie znam, jak Ty się nazywasz, ile masz lat, co tu robisz ?! – widząc jego minę typu „o czym Ty do mnie kobieto rozmawiasz?”  dodałam – ouch, przepraszam ale naprawdę jestem zdołowana faktem iż pokłóciłam się z macochą i z przyjaciółmi…
- Okej, żeby nie było potem niejasności jestem Jake, mam 16 lat i szedłem sobie na spacer kiedy na Ciebie wpadłem i jakoś zaczęła się rozmowa. Co Ty na to żeby gdzieś usiąść ?
- Zdecydowanie nie mam nic przeciwko – uśmiechnęłam się do nowo poznanego kolegi i ruszyłam za nim w stronę ławki. Rozmowa się bardzo ciągnęła tak jakby końca nie miała. Dowiedziałam się że Jake umie grać dobrze na perkusji i na basie. Był wraz z Harrym w zespole White Eskimo. Oczywiście nie powiedziałam mu że się znamy itp…
- Która godzina ? – zapytałam kiedy zauważyłam zapalające się latarnie
- Coś około 21, już chyba trochę późno. Powinnaś wrócić do domu, rodzina będzie się o Ciebie martwić – uśmiechnął się
- Masz rację, ale najpierw… Już tyle o sobie wiemy, a nawet nie raczyłeś zapytać o moje imię. Nazywam się Suzan – wstałam z ławki
- A może podasz mi swój numer telefonu ? Może jeszcze kiedyś spotkamy? Nie chcę żeby to dziwnie zabrzmiało ale Cię polubiłem i miło mi się z Tobą spędza czas – Jake się zarumienił, co było meeega słodkie !
- Oczywiście, masz – zapisałam mu swój numer na karteczce, którą potem schował do plecaka - Miło mi było Cię spotkać
- Mi Ciebie również, do zobaczenia następnym razem – ku mojemu zdziwieniu, przytulił mnie. Tak właśnie. Gość którego dzisiaj poznałam totalnie przez przypadek, po pierwszej rozmowie mnie przytulił. AAAA, JESTEM BOSKA ! LIKE A BOSS. Totalnie rozhahana mijałam z lekka przymulone osoby, szare ulice i nudne alejki. Dumnym krokiem wkroczyłam do domu. Cichutko wbiegłam do swojego pokoju i położyłam się na miękkim łóżku. Zaraz potem rzuciłam się na telefon aby sprawdzić czy nie dostałam żadnego sms’a. Zdziwiłam się kiedy na ekranie wyświetlił się napis „ 7 nieodebranych wiadomości SMS oraz 10 nieodebranych połączeń”
Tak jak myślałam. Dostałam po jednym esemesie od każdego z zespołu o treści mniej-więcej mówiącej o tym że jestem nieodpowiedzialna, że jestem głupia, że nie powinnam tego robić.. A nie, chwila. Od Zayn’a były dwie oraz jedna z nieznanego numeru.
„ Dobry wieczór tu Jake ! Jakieś plany na jutro ? Może uda mi się wyciągnąć Cię do kina? XOXO”
„ Aww, oczywiście. Szczegóły dogadamy jutro, dobranoc XOXO”
Wszystko wyjaśnione. Twitter sprawdzony, facebook również, na Youtub’ie żadnych nowości. Ogółem – nudy. Idę spać bo jutro zapowiada się ciekawy dzień. Dobranoc !


______________________________________




Taki trochę kijowy, ale nic na to nie poradzę że już nwm o czym pisać.
Tu macie tego Jake'a <3