piątek, 29 czerwca 2012

Rozdzial 18


- wow, nie spodziewałem się. Ale nie wiem czy to najlepszy pomysł – Spojrzał na mnie spod loczków
-Tak wiem.. też się nie spodziewałam. I… tak wiem, to nie najlepszy pomysł. Ale nie umiem się odkochać. Będąc z Jake’m ciągle myślałam o Tobie. Jeżeli to wszystko Twoja sprawka to przestań, bo wracając ze sklepu zamyśliłam się i prawie karetka mnie potrąciła!
- No widzisz, taki już urok loczków – uśmiechnął się  - a co z Zayn’em?
- Ugh. Nie mam pojęcia, nie chcę żeby czuł się dziwnie będąc w naszym towarzystwie i w ogóle.
- To jest nieuniknione, jak byś się czuła kiedy ktoś w kim się kochasz obściskiwał się z Twoją przyjaciółką  ? – spuściłam wzrok na podłogę – No właśnie, on się tak czuje.
- Jejku, rzeczywiście niemiło . W takim razie będziemy musieli ograniczyć całowanie, przytulanie, obściskiwanie się – wyliczałam na palcach
- Ej, nie fair !
- Nie dość że wybrałam Ciebie zamiast gorącego, ciemnoskórego, seksownego bad boy’a to jeszcze mi tutaj gadasz że nie fair ?!
- Sugerujesz że on by się bardziej nadał na rolę Twojego chłopaka niż ja ?!  - zbulwersował się
- Tak! Tak właśnie sądzę ! – krzyknęłam, ale próbowałam powstrzymać śmiech widząc jego minę.
- Więc dlaczego teraz tutaj siedzisz ze mną a nie z nim i dlaczego pocałowałaś białego, lokowatego, pryszczatego Harrego a nie gorącego i seksownego Zayn’a ? – spojrzał na mnie słodko.
- Bo Ciebie bardziej kocham niż jego – złapałam go za rękę i usiadłam okrakiem na jego nogach, po czym złożyłam pocałunek na ustach loczka.
- Ej Harry, może chodź… - stał wryty w progu drzwi, z taką… ‘zamarłą’ miną.
- Zayn ? – Harry się ode mnie odlepił, a ja nie miałam odwagi się odwrócić i spojrzeć mu w oczy – co Ty tu robisz?
- Mieszkam. Tak samo jak Ty. I z łaski swojej następnym razem gdy będziecie planować coś więcej niż rozmowa, wywieście tabliczkę „ Nie wchodź, właśnie namiętnie się całuję z dziewczyną w której się kochasz”. Okej ?
- Zayn to nie tak jak myślisz. – Harry złapał go za rękę, a ten się odwrócił z miną troszkę jak „ wtf”.
- To jak jest ? Czy to nie prawda że zaraz po tym jak śledziliśmy ją z tym dupkiem, ona do Ciebie przyszła, powiedziała że już z nim nie jest więc się pocałowaliście i jesteście razem ?
- No dobra, jednak jest tak jak myślisz
- No widzisz –  mulat się odwrócił się i zbiegł na dół.
- Zayn! Stój ! Wszystko Ci wyjaśnię !
- Tu nie ma nic do wyjaśniania – po czym wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
- To wszystko moja wina – powiedziałam kiedy Harry wszedł do pokoju z opuszczoną głową.
- Nie… Nie zganiaj tego na siebie. Nic nie zrobiłaś.
- A jeśli coś mu się stanie ? Wiesz jakie będę miała wyrzuty sumienia. Jestem straszna ! Muszę znaleźć nowe mieszkanie bo jednak nie mogę z wami zostać – schowałam twarz między kolana
- Pogadamy o tym jutro, chodź spać bo już późno…

Zielonooki wziął mnie na ręce, położył na łóżku i przykrył. Nawet nie wiem kiedy usnęłam.  Obudziłam się rano około godziny 10. No raczej nie ja się obudziłam, tylko wystraszył mnie wrzask Niall’a.
- Co się stało że tak się drzesz ?
- Malik nie żyje.
- CO ?! – spadłam z łóżka.
- Tak. Naprawdę. Wiem że możesz uważać że robię sobie jaja, ale jak zejdziesz na dół dowiesz się o co chodzi – Blondasek rzucił mi się w ramiona i bardzo mocno przytulił. Jakoś nie śpieszyło mu się żeby mnie puścić więc sama się lekko odsunęłam, ale nadal go obejmując. Jego oczy były czerwone, spuchnięte i załzawione... Czyli że nie żartuje. On naprawdę nie żyje. Wiedziałam że to zły pomysł.
Na dole zastałam chłopców … ubranych na czarno i zapłakanych. Liam i Louis leżeli na kolanach Harrego, a obok była górka zużytych chusteczek.
- Czyli… to naprawdę?
- Nie, wiesz na żarty – odparł chamsko Louis
- Ej spokojnie, ona tylko pyta – bronił mnie Harry
- Okej, a on ma prawo być zły… A jak to się stało ? Kiedy ?
- Wczoraj po tym jak Zayn wyszedł, rzucił się z wieżowca. Ktoś wezwał policję dzisiaj rano i … od razu nas powiadomili. Najgorzej czuje się Liam bo to on odebrał telefon z komisariatu. Teraz jest jakby nieobecny, no sama spójrz – Liam leżał na kanapie, patrząc w jeden, martwy punkt. Nie mrugał, a z jego oczu ciekły łzy...
- Jezu. To wszystko moja wina. Ja nie powinnam… - osunęłam się po ścianie na kolana i zaczęłam krzyczeć ze złości
- Ale jak to Twoja wina ? Czego nie powinnaś ?! – podniósł głowę Louis
- J-Ja… nie powinnam była wczoraj całować Harrego ! Co ja sobie wtedy myślałam !
- NO WŁAŚNIE CO TY SOBIE WTEDY MYŚLAŁAŚ ?! – wykrzyczał – TO WSZYSTKO TWOJA WINA !
- WIEM ! – krzyknęłam jeszcze głośniej niż on
- I.. jak się z tym czujesz ? – zapytał z całkowitym spokojem  Liam
- Strasznie. Okropnie. To chyba gorsze niż odejście mamy. Zaraz wracam.
Weszłam do łazienki, otworzyłam apteczkę i wyjęłam kilkadziesiąt opakowań leków. Właśnie na mojej ręce znajdowały się 32 tabletki. Włożyłam połowę do buzi i zalana łzami połknęłam je. Potem drugą połowę. I nagle poczułam że odpływam, nogi ugięły mi się w kolanach, poczułam uderzenie w głowę ale wcale mnie nie bolało. Obraz zaczął mi się rozmazywać. Jako ostatni usłyszałam przejęty głos Harrego… „ Wezwijcie karetkę ! ona umiera !” Poczułam dotyk jego ręki na moich policzkach. Pomimo tego że chciałam spojrzeń na niego, nie mogłam. Wzrok zawisł na suficie. Ścisnęłam jego rękę i usnęłam…
Widziałam jak karetka odjeżdża z moim bezwładnym ciałem do szpitala, jak podłączają mnie do mnóstwa kabli, jak próbują reanimować, wyjąć tabletki z żołądka… A ja tylko śmiałam się sama do siebie „Przykro mi, już za późno”


________________________________________________________
Jejku, przepraszam za takie zakończenie !

 Nie mam już kompletnie pomysłu na dalsze pisanie tego.
 Obiecuję że wymyślę coś nowego na za tydzień, przyjdę z nowym blogiem i z nowym pomysłem.
Oczywiście proszę nadal sprawdzać nowości bo w ciągu kilku dni postaram dodać się Epilog i link do nowego opowiadania.
Dziękuję wszystkim za to ze chciało wam się czytać. Kocham Was XOXO


PS takie tam z dedykacją dla Wiktorii, która upominała się o rozdziały ♥